Branża
Branża > Informacje dla branży > Newsy prasowe > Owocowa klęska urodzaju obniża inflację: kto traci, kto zyskuje

Owocowa klęska urodzaju obniża inflację: kto traci, kto zyskuje

Krzysztof Rzyman, Halina Lichocka, Elżbieta Szczerbak, Małgorzata Byrska

To nie zmowa przetwórców, a dobra pogoda i wysokie zbiory odpowiadają za niskie hurtowe ceny owoców w tym roku. Najbardziej o ponad połowę potaniała czarna porzeczka, nazywana “czarną rozpaczą”. Ze średniej na poziomie 1,40 zł – cena spadła nawet do 40 gr za kilogram. A wszystko za sprawą kolejnej, niespodziewanej klęski urodzaju.

– Mamy bardzo dobre warunki pogodowe w tym roku: wczesna wiosna, stosunkowo dużo opadów, a zatem dla owoców miękkich jest to sprzyjające otoczenie. Dotyczy to także innych krajów. Jednak Polska jest bardzo poważnym producentem owoców miękkich, dlatego też ta sytuacja w naszym kraju determinuje poziom cen w ogóle – uważa gość Radiowej Jedynki Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.

Ale z tak „dobrym” sezonem mamy do czynienia co kilka lat i rolnicy powinni o tym wiedzieć.

Kolejne powody spadku cen owoców

Przyczyn jest wiele. Przede wszystkim w ubiegłym roku był bardzo dobry urodzaj, i zbiory spowodowały, że część przetwórców zostało z tym niesprzedanym  półproduktem, stąd nie są zainteresowani nowymi zakupami.

– Druga przyczyna, to ciągle rosnąca produkcja warzyw i owoców, wprowadzanie coraz wydajniejszych odmian,  przy jednoczesnym braku wzrostu spożycia, zarówno w Polsce jak i na świecie. Taki jest obecnie niekorzystny trend – podkreśla Barbara Groele sekretarz generalny Krajowej Unii Producentów Soków, gość Polskiego Radia 24.

Sektor dużej zmienności cen i dochodowości

Produkcja warzyw i owoców jest szczególnie podatna na fluktuacje związane z warunkami pogodowymi. Statystycznie 2 na 5 lat są to lata, gdzie dochodowość jest zdecydowanie mniejsza, co oczywiście uderza w producentów.

– Ale nie należy się spodziewać, że to doprowadzi do absolutnego załamania, ponieważ większość producentów nie robi tego od jednego sezonu, mają oni  doświadczenie, wiedzą jak postępować – wyjaśnia Dariusz Winek.

Ten rok z punktu widzenia przetwórców będzie korzystny, natomiast dla producentów – zdecydowanie nie. Ale ponieważ owoców będzie w sumie więcej, to w związku z tym same przychody niekoniecznie muszą drastycznie spaść.

Trzecia strona biznesu owocowego: pośrednicy

W Polsce mamy bardzo dużo małych rodzinnych gospodarstw. Takiemu producentowi nie opłaca się transport do przetwórcy-odbiorcy, ponieważ tego surowca jest zbyt mało. Tę sytuację wykorzystują  pośrednicy, którzy nigdy nie tracą, gdyż dostosowują swoją cenę do sytuacji na rynku.

Producenci uważają jednak, że pośrednicy zaniżają ceny. Te zarzuty popiera też minister rolnictwa Marek Sawicki, który nawet skierował wniosek do UOKiK w tej sprawie.

Natomiast jeśli chodzi o nabywców owoców do przetwórstwa, a jest to sektor o niewielkiej koncentracji, siła monopolistyczna przetwórców maleje. Po drugie –  rozwijają się tzw. grupy producenckie, łączące producentów i przetwórców, co powoduje że dysproporcja na  tym konkretnym rynku owoców i warzyw – nie jest aż tak znacząca.

Czy producenci mogą się bronić

Najlepszym sposobem obrony jest właśnie zrzeszanie się producentów i wspólne oferowanie owoców do sprzedaży, jako grupy producenckie. – Wówczas mogą one negocjować ceny, dostawy, transport, czy też wspólnie kupować środki ochrony roślin, maszyny i urządzenia potrzebne do produkcji, co obniża koszty jednostkowe produkcji – tłumaczy gość Polskiego Radia 24.

Ta nieopłacalność, spowodowana niskimi cenami w skupie, jest zawsze bolesna dla producentów. Jednak w sektorze produkcji owoców miękkich tkwią jeszcze duże możliwości obniżenia kosztów, m.in. przez automatyzację, mechanizację. Obecnie dominuje praca ludzka, najdroższa, z największymi kosztami.

Jak założyć grupę producencką

Największą przeszkodą jest nasza polska mentalność, brak tradycji współdziałania, złe doświadczenia z działalności spółdzielczej. Organizacyjnie – wystarczy 5 producentów, którzy się zrzeszą i zarejestrują. Warto przypomnieć, że są nawet specjalne, dedykowane środki pomocowe dla tych grup producenckich, które pomagają też w ekspansji na rynki zagraniczne. A np. 80-90 proc. przetworów/półproduktów owocowych to eksport na globalny rynek, gdzie ceny dyktuje odbiorca, a ostatecznie klienci.

Rekordowy eksport…

Pierwotne prognozy dotyczące eksportu artykułów rolno-spożywczych były bardzo optymistyczne, potem pojawiły się ogniska ASF-u (afrykański pomór świń), a prognozy uległy zmianom, ale ostatecznie będzie to prawdopodobnie między 5–8 proc. wzrostu wartości eksportu, co wydaje się dobrym wynikiem.

– Ryzykiem pozostaje eksport na Wschód. Nie tylko mięsa, ale też innych towarów. Co prawda, nie ma innych, technicznych barier handlu, to jednak jest problem opłacalności i możliwości nabywania, przez takie kraje jak Ukraina, czy też Rosja. Dynamika eksportu na te rynki będzie w tym roku ujemna, nawet może być dwucyfrowa – tłumaczy ekspert BGŻ.

Jeśli chodzi o owoce, to Polska jest poważnym udziałowcem rynków wschodnich, co dodatkowo w tym roku ma niekorzystny wpływ na opłacalność.

…i symboliczny import

Import owoców deserowych stanowi jedynie uzupełnienie. Jeżeli chodzi o jabłka i owoce miękkie – to jesteśmy bezkonkurencyjni, mamy najtańsze owoce w Europie.

– W stosunku do owoców przeznaczonych do przetworzenia, import to margines. Dlatego nie ma ekonomicznego uzasadnienia dla importu – uważa Barbara Groele.

Ale 80-90 proc. naszych przetworów jest eksportowanych, gdzie zderzają się z konkurencją: Ukraina (jabłka i wiśnie), Turcją, Egiptem, Marokiem, Hiszpanią (truskawki), z Chinami (jabłka).

Nie ma jednak silnej i zorganizowanej promocji oferty polskich producentów, ich produktów, z których większość to produkty uznane za narodowe. Jak choćby jabłka, aronia, czy czarna porzeczka (50 proc. światowej produkcji).

Państwo, rząd w pewnym zakresie, co prawda wspiera producentów. Są organizowane wyjazdy studyjne, są kampanie promocyjne np. „5x dziennie owoce i warzywa”, ale to zdecydowanie za mało.

Raport cenowy

Papryka, cukinie, bakłażany, cukrowa i biała cebula są o 20 do 50 proc. tańsze niż w ubiegłym roku. Kończą się dostawy czereśni. Rolnicy oferują jeszcze owoce odmian późnych, ale ich cena jest stosunkowo wysoka – od 8 do 14 zł za kg. W ubiegłym roku owoce te były tańsze niemal o połowę, kosztowały 5–9 zł za kilogram. O ok. 1/3 tańsze niż w ub. roku są wiśnie i maliny. W hurcie wiśnie kosztują tylko 1,5–2 zł za kg, maliny są w cenie od 7 do 9 zł za kg.

Na rynku w Broniszach pojawiły się już śliwki odmian Cacańska Rana i Opal. Kosztują one od 1 do 2 zł za kilogram. Mniejsza jest już podaż leśnych jagód, ale coraz więcej jest borówek amerykańskich. Ceny hurtowe tych ostatnich wahają się od 14 do 17 zł za kilogram; oznacza to, że są one o 40 proc. tańsze niż przed rokiem.

A co nas czeka w drugiej połowie roku?

– Na pewno tańsze będą owoce i warzywa. Ale jeśli chodzi o jabłka, to zdania są podzielone. Zbiory tych owoców mogą być mniejsze aniżeli w ubiegłym roku. Ich cena utrzymuje się na przyzwoitym poziomie. Natomiast pozostałe owoce, z wyjątkiem czereśni będą tańsze, podobnie warzywa gruntowe. Nieco wyższa może być w końcu roku cena wieprzowiny, ale to zależy od rozwoju eksportu. Mogą sezonowo wzrosnąć ceny jaj, artykułów mleczarskich, ponieważ jak przewiduje KE, nie będzie już takiej towarowości produkcji w całej Unii, jak w pierwszej połowie roku – komentuje dr Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Wartym zastanowienia faktem jest poziom cen w skupach, który w różnych regionach kraju jest na bardzo zbliżonym poziomie, mimo iż towar skupowany jest z różnych odległości. Organizacje branżowe oraz producenci owoców uważają to za zmowę cenową. Udowodnienie takiego procederu jest niezwykle trudne z uwagi na bardzo hermetyczne środowisko zakładów przetwórczych.

Czy niskie ceny wywołają efekt deflacyjny

Żywność jest jednym z powodów, wystąpienia deflacji czyli  zjawiska długotrwałego spadku cen. Jeśli chodzi o ogólne tendencje, to większość towarów żywnościowych, w relacji rok/roku będzie tańsza. Kwestia dotycząca owoców i warzyw jest szczególnie istotna, ponieważ nastąpiło przesunięcie sezonu, warzywa i owoce są w tym roku wcześniej dostępne i wówczas w relacji rok/roku ta dysproporcja jest największa. W kolejnych miesiącach może być już mniejsza.

– Natomiast jeśli chodzi o ceny żywności, to w drugiej połowie roku ten wskaźnik może być na poziomie prawie minus 1 proc. średniorocznie i łącznie wskaźnik w 2014 roku wzrostu cen żywności będzie w okolicach 0 proc., a to jest nieco poniżej inflacji średniorocznej szacowanej na poziomie 0,1 proc. Czyli inflacja spowolni w okresie najbliższych miesięcy, od lipca do października będziemy mieli do czynienia z deflacją, a w końcówce roku inflacja będzie w okolicach 0 proc. – prognozuje Dariusz Winek z BGŻ.

To duże zaskoczenie w stosunku do pierwotnych prognoz, ekonomiści zdecydowanie obniżają te prognozy w ostatnich miesiącach.

A w przyszłym roku, być może, czeka nas z kolei zaskakujący efekt niskiej bazy porównawczej…

Źródło: www.polskieradio.pl z dnia 17.07.2014 roku