Branża
Branża > Informacje dla branży > Newsy prasowe > Amerykanie też mają ponad 4 mln ton jabłek i jakoś sobie poradzą

Amerykanie też mają ponad 4 mln ton jabłek i jakoś sobie poradzą

W Chicago trwa drugi dzień konferencji USApple, gdzie mają paść kolejne szacunki zbiorów w USA. Będą one pewnie kolejną korektą w dół wielkości plonów, bo stowarzyszenie producentów ze stanu Waszyngton, czyli największego zagłębia produkcji jabłek w USA, zredukowało swoje estymacje zbiorów. Jednak nim przejdziemy do szacunków to chciałbym abyście Państwo zwrócili uwagę na udział procentowy jabłek świeżych w ogólnej wielkości produkcji w USA.

Amerykanie produkują ponad 4 mln ton jabłek rocznie, czyli coś koło tego co my. 67% to jabłka świeże, a reszta to przemysł. Czyli produkują tyle co my, ale ich sytuacja jest o niebo lepsza niż nasz, dlaczego? Gdy wgłębimy się dalej w dane USDA o przeznaczeniu jabłek w USA, to z 37% aż 11% to jabłka na obieranie, a 13% to jabłka na soki i cydr. Różnica w położeniu branży owocowej w USA, a w Polsce polega na głębokim rozdzieleniu produkcji deserowej od przemysłowej.  Oczywiście zdarzają się przypadki przeznaczania jabłek deserowych na przetwórstwo, ale jest to margines. Najpopularniejsze odmiany w produkcji deserowej to Gala, Red Deliciosu i Golden Delicious. Dwie pierwsze mają marginalne znaczenie dla przetwórstwa, wręcz zerowe, podobnie jest i u nas, gdzie te grupy odmian nie cieszą się zainteresowaniem zakładów. Czyli sadząc drzewka tych odmian z góry jesteśmy skazani na sukces w uprawie deserowej, bo ciężko je kierować na przetwórnie. Poza tym w USA są dość ostre reżimy jakościowe i naprawdę trzeba się starać utrzymywać produkcję na wysokim poziomie, bo inaczej będzie problem ze sprzedażą jabłek.

Druga kwestia to to, co sadownicy kierują do przetwórstwa. Nie jest to głównie odpad deserowy, ale specjalnie produkowane dla przetwórni odmiany. Jak pisałem wyżej, przetwórnie nie są zainteresowane większością odmian deserowych produkowanych w USA, chcą odmian dających duże uzyski w produkcji soków, cydru czy obierania. Na cydr przeznaczane są specjalne odmiany o odpowiednim balansie cukrów i kwasów, bo inaczej ten napój po prostu się nie uda. Nie da się go wyprodukować z miksów odpadów deserowych, jakie my wozimy na skupy. Owoce te produkuje się w sadach przemysłowych, ale specjalnie na rzecz wytworzenia tego alkoholu.

Podobnie ma się rzecz z jabłkami na obieranie, które stanowią aż 11% produkcji tych owoców w USA! To naprawdę bardzo duży odsetek. Większość tych jabłek nie pochodzi również z odsortów jabłek deserowych, ale jest z rozmysłem produkowana na rynek przetwórczy. Naprawdę ciężko sobie wyobrazić obieranie Gali czy Red Deliciosua (Goldena już tak), więc amerykańskie obieralnie namawiają sadowników do produkcji odmian o bardzo dobrych cechach miąższu i odpowiedniej wielkości owoców (najlepiej +75 mm), bo tylko takie dadzą duże uzyski w procesie produkcji.

W Polsce mamy ponad 60%  udziały jabłek przemysłowych, lecz praktycznie całość trafia do produkcji koncentratu jabłkowego. Praktycznie nikt w Polsce nie produkuje owoców z przeznaczeniem na NFC albo obierkę. U nas do tej kategorii przetwórstwa trafią odpady z produkcji deseru. Dlaczego? Mamy ogromne nasadzenia Jonagoldów, Ligola czy Idareda, które idealnie nadają się do obierania czy na NFC, a do tego Szampiona na musy. Są to bardzo wydajne tonażowo odmiany. Narzekamy, że średnia cena po sortowaniu deseru wielu ludziom daje wartości zbliżone do ceny przemysłu, a z drugiej strony – i słusznie – nie ufamy przetwórcom i ich polityce zakupowej. Dlaczego więc nie próbujemy znaleźć innych rynków zbytu dla swojej produkcji? Skąd u nas takie parcie na produkcję deseru, skoro rokrocznie większość sadowników ma problem z satysfakcjonującym zagospodarowaniem swoich owoców? Naprawdę można produkować owoce na NFC czy obierkę w sposób dość tani, na pewno tańszy niż deser, a do tego sprzedawać je drożej niż na koncentrat.

W Europie podstawową odmianą przeznaczaną do przetwórstwa (innego niż produkcja koncentratu) jest Jonagold i jego mutacje. Od wielu lat poziom produkcji tej grupy odmian spada w starej unii i tamtejsze zakłady importują te owoce z Polski. To wielki rynek, który możemy zagospodarować, z którego konkurencja się od kilku lat wycofuje. Jednak jeśli dalej będziemy obierkę traktować jako odpad z sortowania, to sami sobie będziemy psuć ceny. Większość sortowni sprzedaje obierkę, lecz tylko nieliczne ujmują ją jako osobą pozycję w rozliczeniach dla sadowników. Po prostu klasyfikują jako przemysł i płacą jak za przemysł, a nawet gorzej, bo często obarczają tę klasę jeszcze odliczeniami. Czyli pozyskują towar za grosze i za grosze są gotowe go oddać dalej, psując rynek. Poza tym najczęściej jakość obierki z sortowni jest niższa niż tej prosto od sadownika. Dlatego to sadownicy muszą zacząć sami organizować sobie ten rynek i oferować owoce wyprodukowane konkretnie dla obierania. To samo jest z owocami na NFC. Tam też trafia odpad z sortowni i nie da się ukryć, że sok wyciskany z owoców odpadowych jest po prostu słaby. Będą ostatnio na przetwórni soków NFC dużo rozmawiałem o ich polityce zakupowej i oni sami podkreślają, że nie da się oferować dobrego soku z odpadów po owocach deserowych. Głównie gra tu rolę poziom dojrzałości, a raczej wręcz przejrzałości owoców deserowych, czyli zbyt duży rozkład skrobi do cukrów, co odbiera owocom poczucie świeżości. Owoce na soki NFC powinny być zbierane troszkę wcześniej niż te na rynek deserowy, a u nas do tej kategorii trafią raczej owoce z drugiego rwania, czyli z definicji już przejrzałe.

To co odróżnia Polskę od USA to jakieś dziwne pomieszanie różnych reżimów produkcyjnych. W efekcie produkujemy dość drogo towar, który można produkować tanio. Brakuje nam rozeznania na rynku i możliwości sprzedaży swoich owoców. Nie umiemy poprawnie określić wartości swoich jabłek a jedne kanały sprzedaży widzimy w sortowniach i skupach.

www.e-sadownictwo.pl