Nadprodukcja – ósmy grzech główny
Nadprodukcja. Często się przewija u nas zwrot „nadprodukcja jabłek”, pisałem już kilka razy o tym zjawisku i naprawdę załamuję ręce nad naszą branżą. Otóż uwierzcie mi Państwo, są ludzie, którzy twierdzą, że fakt iż wszystkie jabłka z ubiegłego sezonu zostały zagospodarowane, świadczy o braku nadprodukcji, dopiero gdyby jabłka leżały w rowach i na polach, to można byłoby mówić o nadprodukcji. Naprawdę, chyba niektórzy powinni pójść ponownie do szkoły. Czymże jest nadprodukcja? Polecam Państwu poniższy artykuł, bardzo rzetelny, na podstawie porządnej bibliografii: https://mfiles.pl/pl/index.php/Nadprodukcja
Teraz wyjaśnijmy sobie kilka kwestii:
1) jabłko przemysłowe to nie ten sam produkt co jabłko deserowe;
2) zjawisko nadprodukcji dotyczy przedsiębiorstw, a nie branż.
Zacznijmy od punktu drugiego. Niektórzy z nas kończą zbyt swoich owoców w styczniu i jeszcze drugie tyle mogliby swoim klientom zaoferować. Inni w lipcu nie mogą znaleźć klienta na swoje jabłka deserowe i muszą je oddawać na przemysł. Nadprodukcja to zjawisko zindywidualizowane, nie ogólne. Każdy z nas ma inne zdolności do sprzedaży, inną bazę klientów, inne możliwości ich pozyskiwania ze świata. Jeden może sprzedać w roku 3000 ton, a drugi ma problem, żeby sprzedać 300 ton jabłek deserowych. Nie ważne czy jako branża produkujemy 4 czy 3 mln to i tak jeden może mieć problemy ze sprzedażą swoich owoców, a drugiemu może brakować. Do tego dochodzi bardzo istotna kwestia rozróżnienia jabłka deserowego – jako produktu rynkowego – od jabłka do przetwórstwa. Otóż to są dwa różne produkty. Naprawdę obejrzyjcie sobie Państwo specyfikację owoców dostarczanych do Dӧhlera i specyfikację z Biedronki. To jest jak krzesło i stół. Jedno i drugie jest meblem (jak jabłko przemysłowe i deserowe jest jabłkiem), jedno i drugie produkuje stolarz (jak jabłko deserowe i przemysłowe produkuje sadownik), jedno i drugie zrobione jest z drewna (jabłko przemysłowe i deserowe też są zrobione z tego samego materiału) ale stół nie jest krzesłem! To, że czasem się zdarzy iż siadamy na stole albo talerz z rosołem postawimy sobie na krześle, to nie znaczy, że to są te same produkty. U nas większość sadowników ma problem z nadprodukcją jabłek deserowych, o czym świadczy wysypywanie ich w lipcu na przemysł, bo nie udało się znaleźć klienta na te owoce jako deserowe. Fakt, że udało się zagospodarować całość zbiorów z lat ubiegłych nie świadczy o tym, że nie ma nadprodukcji, bo jabłka deserowe sprzedawaliśmy jako przemysłowe. Mieliśmy (może i mamy dalej) problem z nadprodukcją jabłek deserowych, bo dokładnie o tym świadczą BDF-y w podwórkach w lipcu, na które sypiemy deserowe jabłka z KA. Nadprodukcja jest problemem każdego gospodarstwa indywidualnie i to każdy sam powinien rozwiązać ten problem sam. Jeśli komuś nie udało się sprzedać jabłek deserowych w kolejnym już sezonie, to powinien przemyśleć swój biznes, naprawdę proszę przeczytajcie ten artykuł z linku powyżej, świetnie opisuje on nasze problemy z nadprodukcją. Te słowa o tym, że skutkiem nadprodukcji jest spadek jakości, o mrożeniu pieniędzy w nadprodukcji, o ponoszeniu niepotrzebnych kosztów magazynowania (ach te ceny prądu!), no i to zakończenie: Nadprodukcja jest więc największym marnotrawstwem, który daje początek wszystkim innym stratom.
Przecież to idealnie opisuje nasze sadownictwo, problemy naszych gospodarstw. Naprawdę za dużo szkoleń z pryskania i nawożenia, a za mało z ekonomiki.