Branża
Branża > Informacje dla branży > Newsy prasowe > Powracają pomysły odgórnego regulowania cen żywności w Polsce. Co z tego wyniknie?

Powracają pomysły odgórnego regulowania cen żywności w Polsce. Co z tego wyniknie?

Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych środków – zdają się myślećzwolennicy wprowadzenia maksymalnych cen produktów żywnościowych lubmarż w firmach handlowych. Najwyższa od ponad dwóch dekad inflacja -której najnowszy, grudniowy odczyt poznamy już w piątek – wystraszyłaPolaków i otworzyła na nowo dyskusje, które wydawały się raz na zawszezamknięte po upadku PRL. Czy coś z tego wyniknie i czy w 2022 rokumożemy być świadkami wprowadzenia nierynkowych mechanizmów ustalania cenproduktów pierwszej potrzeby, takich jak artykuły spożywcze ihigieniczne?

W ubiegłym tygodniu w „The Guardian” opublikowany został artykuł otytule, który mówi wszystko. „Mamy potężną broń do walki z inflacją:kontrolę cen. Czas to rozważyć” – przekonuje autorka tekstu IsabellaWeber z University of Massachusetts Amherst, postulując wykorzystanietego narzędzia do czasu, aż sytuacja w gospodarce się unormuje. Jejzdaniem pozwoliłoby to uniknąć recesji i powstrzymać szybkie narastanieinflacji. Weber z marszu wyśmiana została przez Paula Kugmana i innychznanych ekonomistów. „Nie jestem fanatykiem wolnego rynku, ale to jestnaprawdę głupie” – ocenił Krugman, laureat nagrody Nobla w dziedzinieekonomii w 2008 r.

Podobna dyskusja w Polsce dopiero się rozpoczyna, na razie głównie wtwitterowej bańce ekonomistów. Można obstawiać, że to dopiero początekdebaty. Im bardziej ceny na sklepowych półkach będą przerażać Polaków iim bliżej będzie do wyborów parlamentarnych, tym bardziej politycy będąskłonni do proponowania niestandardowych narzędzi ekonomicznych. SkoroViktor Orban może zamrażać raty kredytów hipotecznych (pomimo rosnącychna Węgrzech stóp procentowych), to czy Jarosław Kaczyński nie mógłbywprowadzić maksymalnej ceny masła, oleju albo chleba?

Oliwy do ognia sukcesywnie będą dolewały komunikaty o dobrej sytuacjifirm, które wykorzystują inflację do podbijania marż. To już siędzieje. Jak informowała niedawno wyborcza.biz, średnia marża w handluwzrosła z 2,3 proc. przed pandemią do 4 proc. w 2021 r. Dr MaciejGrodzicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że między 2 a 3 punktamiproc. inflacji w Polsce to pochodna zwiększonej rentownościprzedsiębiorstw z takich sektorów, jak handel czy budownictwo. Słysząctakie rzeczy, Polacy mogą stopniowo się przekonywać do pomysłuwprowadzenia maksymalnych cen na podstawowe produkty, dostrzegając w tympozytywne, krótkoterminowe konsekwencje dla własnych, uszczuplonychprzez inflację portfeli. Bądźmi gotowi na to, że takie pomysły mogązostać wdrożone w życie w tym roku, zwłaszcza jeśli prognozy inflacyjnerozminą się z rzeczywistością tak bardzo, jak miało to miejsce w 2021 r.i narastająca drożyzna pozostanie z nami na dłużej.

Do Sejmu wpłynęła już petycja w sprawie podjęcia inicjatywyustawodawczej w zakresie ustalania maksymalnych cen żywności. Listzostał skierowany do Komisji ds. Petycji, która niebawem powinna zająćsię tym pomysłem. – Nie może być tak, że w niektórych miastach cenamasła 200 g wynosi 6,99 zł za kostkę, a na Zachodzie kosztuje 3,99 zł -przekonuje autor petycji i proponuje wprowadzenie procentowegoograniczenia wzrostu cen artykułów spożywczych, takich jak nabiał,pieczywo i wędliny, oraz artykułów higienicznych.

Sugeruje także wprowadzenie maksymalnych marż, podpowiadając, że wprzypadku masła mogłoby to być 20 proc., co sprowadziłoby cenę kostki200 g (jego zdaniem) do poziomu… 2,40 zł. – Za czasów rządu PRLustalono maksymalne ceny żywności na artykuły spożywcze, nabiał. Zwracamsię z prośbą do rządu o ustalenie maksymalnych cen żywności po 1989roku. Ceny żywności rosną, inflacja jest na poziomie 5-7 proc. wedługraportu GUS – grzmi nieco nieskładnie autor petycji.

Gwoli ścisłości: znaczenie tej petycji jest niemal zerowe. Podobnedokumenty trafiają do Sejmu lawinowo; zgłosić może je każdy, choćbydrogą mailową. Następnie – o ile spełnione zostaną wymogi formalne -petycja zostanie opublikowana na stronach sejmowych i zajmie się niąKomisja ds. Petycji. Również Ty, drogi Czytelniku, możesz taką petycjęzgłosić choćby teraz, w dowolnej sprawie.

W cytowanej powyżej petycji znalazło się także przypomnieniedeklaracji premiera Mateusza Morawieckiego z początku pandemii. – Chcemywalczyć z sytuacją, w której ceny w sklepach są czasem kilkukrotniewyższe niż kilka dni temu. To żerowanie na obecnej pandemii. UOKiK iinne urzędy regulujące ceny będą czuwały właściwie nad rynkiem od stronycen – mówił wówczas szef rządu.

Dlaczego jest to ważne? Ano dlatego, że do wprowadzenia maksymalnychcen na żywność w Polsce wbrew pozorom nie będą potrzebne żadne noweustawy. Jeśli rząd Prawa i Sprawiedliwości zażyczy sobie uregulowaniacen na mięso, mleko albo napoje, nie będzie musiał szukać w Sejmiegłosów. Wystarczy rozporządzenie ministra właściwego do sprawgospodarki, czyli aktualnie ministra rozwoju i technologii PiotraNowaka.

Niewiele osób pamięta, że wciąż obowiązująca specustawa covidowaprzyjęta wiosną 2020 r. nadała uprawnienia do ustalania w drodzerozporządzenia „maksymalnych cen lub maksymalnych marż hurtowych idetalicznych stosowanych w sprzedaży towarów lub usług mających istotneznaczenie dla ochrony zdrowia lub bezpieczeństwa ludzi lub kosztówutrzymania gospodarstw domowych”. Z tego uprawnienia dotychczas nieskorzystano, choć raz było tego blisko. Gdy rząd wprowadzał nakaznoszenia maseczek, popyt na te produkty znacznie przewyższył podaż, wkonsekwencji ceny wystrzeliły. Ówczesna minister rozwoju JadwigaEmilewicz przygotowała projekt rozporządzenia o maksymalnych marżach namaseczki. Jednak prace trwały na tyle długo, że w międzyczasie sytuacjauregulowała się sama, poprzez mechanizmy czysto rynkowe – ceny maseczekznacząco spadły.

Teoretycznie nic nie stoi dziś na przeszkodzie, aby minister rozwojuustalił maksymalne ceny lub marże konkretnych produktów w sklepach lubhurtowniach. Pod kryterium „istotnego znaczenia dla ochrony zdrowia lubbezpieczeństwa ludzi lub kosztów utrzymania gospodarstw domowych”podciągnąć można wszystko. Minister rozwoju musiałby jedynieskonsultować się z ministrem zdrowia i ministrem rolnictwa. Naprawdęwystarczy tylko tyle. Minister może ustalić maksymalne ceny „dla różnychpoziomów obrotu towarowego” lub „uwzględnić skalę sprzedaży alboświadczenia usług i uwarunkowania regionalne”. W specustawie wskazanoteż, że minister przy ustalaniu wysokości maksymalnych cen „może wziąćpod uwagę wysokość cen w okresie poprzedzającym wprowadzenie stanuzagrożenia epidemicznego, a także uzasadnione zmiany kosztów produkcji izaopatrzenia”.

www.wiadomoscihandlowe.pl