Węgry wprowadzają tzw. windfall tax. Podatek od „nadzwyczajnych zysków” zapłacą m.in. sieci handlowe
Premier Węgier Viktor Orban ogłosił, że jego rząd podjął decyzję o wprowadzeniu nowego podatku – tzw. windfall tax. Daniną zostaną objęci przedsiębiorcy z niektórych sektorów tamtejszej gospodarki. Podatek od „nadzwyczajnych zysków” zapłacą m.in. duże sieci handlowe, a pieniądze mają zasilać dwa specjalnie powołane, nowe fundusze, które dedykowane będą chronieniu gospodarstw domowych przed wysokimi cenami energii, a także wzmocnieniu węgierskiej armii.
Orban o sprawie poinformował za pośrednictwem Facebooka.
„Zobligujemy banki, ubezpieczycieli, duże sieci handlowe, przemysł energetyczny i firmy handlowe, operatorów telekomunikacyjnych i linie lotnicze do wpłacenia dużej części swoich dodatkowych zysków na dwa fundusze” – napisał Orban.
Mają one sfinansować koszty wprowadzonych niedawno limitów cen energii dla gospodarstw domowych oraz dozbrojenie armii. Premier Węgier nie podał szczegółów nowej opłaty – nie wiadomo ile konkretnie zapłacą oraz którzy węgierscy przedsiębiorcy zrzucą się na nowy podatek. Wiadomo jednak, że miałby on obowiązywać w tym oraz następnym roku.
Co ważne, decyzja rządu węgierskiego jest w zasadzie nieodwracalna. Wszystko przez to, że w kraju wprowadzono stan wyjątkowy, podyktowany wojną w Ukrainie. Dzięki temu tamtejszy gabinet może wydawać dekrety za akceptacją wsteczną parlamentu, w którym Fidesz i tak posiada samodzielną większość.
Jak podkreśla portal financialpost.com, to już nie pierwszy raz, gdy rząd Viktora Orbana wprowadza tego typu opłatę, aby załatać dziurę w węgierskim budżecie. Nie wiadomo jednak, czy nie przełoży się to na podwyżki cen, jak bowiem podkreślają analitycy, przedsiębiorcy część kosztów mogą przerzucić na konsumentów.
Windfall tax to forma podatku płaconego od niespodziewanego i nieprzewidzianego wcześniej zysku. W obecnej sytuacji gospodarczej na świecie mówi się o obłożeniu nim m.in. firm z sektora energetycznego oraz banków. Dyskusja o jego wprowadzeniu toczy się m.in. w Wielkiej Brytanii, a ostatnio wątek ten, chociaż w nieco innym kontekście podniósł również premier Mateusz Morawiecki.