Kolejna umowa o wolnym handlu. Następny cios w europejskie rolnictwo?
Umowy o wolnym handlu to nie tylko bezcłowy import żywności, która nie podlega unijnym normom produkcji. To także mniejsze wpływy z tytułu ceł, które zostaną zniesione oraz sporo hipokryzji…
Mniejsza produkcja w UE i import z całego świata
Bruksela konsekwentnie wprowadza kolejne umowy o wolnym handlu. Po umowie z Ukrainą przyszedł czas na Nową Zelandię. Bezcłowy handel z tym krajem będzie obowiązywał już od 1 maja. Nie zapominajmy, że w tle cały czas jest umowa o wolnym handlu z krajami Ameryki Łacińskiej, UE – Mercosur.
Strajkom rolników w Polsce od kilku tygodni towarzyszy dyskusja o Zielonym Ładzie. Sceptycy argumentują, że całość przepisów to tak naprawdę jedynie „wyeksportowanie” emisji dwutlenku węgla poza granice Unii. Zmniejszenie produkcji rolnej i otwarcie na tańsze produkty z całego świata budzą uzasadnione obawy. Słowa sceptyków potwierdzają kolejne umowy handlowe podpisywane przez UE.
Ślad węglowy i żywność zero km to puste hasła
Rolnicy w UE mają coraz bardziej restrykcyjne normy produkcji, ograniczenia w stosowaniu środków ochrony i olbrzymią biurokrację. Równocześnie rynek unijny otwiera się na produkty z krajów, gdzie żywność produkuje się bez wspomnianych ograniczeń.
Nowa Zelandia oddalona jest od największych europejskich portów o 20 000 kilometrów. Argentyna o około 10 000 kilometrów. Na Ukrainie stosuje się szereg substancji aktywnych, których w Unii już dawno zakazano. Warto zestawić te fakty, odległości oraz czas i koszty rejsów towarowych ze szczytnymi celami Brukseli w kwestii redukcji redukcji dwutlenku węgla i neutralności klimatycznej.
Jakich produktów z Nowej Zelandii kupimy więcej
Porozumienie, które wchodzi w życie 1 maja zniesie 97% ceł na towary z Nowej Zelandii. Przyniesie rzecz jasna korzyści dla tamtejszych eksporterów. Dla przykładu kiwi – Nowa Zelandia jest największym producentem tego owocu na świecie. Nie wiemy, na ile wzrośnie import do UE, ale zniesienie ceł raczej nie będzie korzystne dla unijnej produkcji kiwi.
Nowa Zelandia produkuje też duże ilości mięsa wołowego, produktów mlecznych (jest drugim jego eksporterem masła na świecie). Wszystkie te produkty trafią na rynek unijny bez ceł. Co do jabłek, nie powinny być zagrożeniem – kraj w sezonie produkuje około 600 tysięcy ton i są one najdroższe na świecie.